Trzy nagrody Emmy. Do tego 19 statuetek zdobytych na innych prestiżowych konkursach. Oraz dodatkowo 33 nominacje. Serial „Orange Is the New Black”, opowiadający historię kobiety osadzonej w amerykańskim więzieniu za przewożenie walizki pełnej pieniędzy z transakcji narkotykowych, jest jednym z największych telewizyjnych sukcesów ostatnich lat. Fabuła pomija jednak człowieka, który pośrednio zainspirował produkcję. Słusznie: jego losy zasługują bowiem na cały spin-off.

OrangeW następnym sezonie crossover z Adebisim (Fot. „Orange Is the New Black”)

Serial telewizyjny powstał na podstawie książki o tym samym tytule. To pamiętnik Piper Kerman, w 2004 r. skazanej na 15 miesięcy odsiadki za udział w międzynarodowym handlu narkotykami. Kobietę do przestępczego świata wciągnęła była kochanka, która organizowała przemyt heroiny do Stanów. Kerman pisze we wspomnieniach, że chociaż to jej przyjaciółka zajmowała się całą logistyką, zatrudnianiem kurierów, przyuczaniem ich do zadania itd., to w rzeczywistości prawdziwym szefem organizacji był tajemniczy Alaji z Afryki Zachodniej.

Według amerykańskiej prokuratury, Alaji to tak naprawdę Buruji Kashamu. Od połowy lat 90. tamtejsi śledczy byli na tropie dobrze zorganizowanej szajki wwożącej do Stanów głównie heroinę. Wyłapywani po kolei kurierzy łamali się w śledztwach i wskazywali na Benin. Ich zeznania, analiza transferów pieniężnych i połączeń telefonicznych sugerowały mieszkającego w tym kraju Nigeryjczyka, romansującego wówczas z siostrą byłej kochanki Kerman. Kashamu miał rzekomo uciec do Beninu z sąsiadującego z tym krajem rodzinnego stanu Ogun, po tym jak wraz z bratem został skazany za pranie brudnych pieniędzy i handel narkotykami. Amerykanie byli pewni, że są na właściwym tropie i wydali za nim list gończy. W 1998 r. Nigeryjczyk został więc zatrzymany po przylocie do Londynu – w bagażu miał 230 tys. dolarów w gotówce. Jednak po pięciu latach spędzonych w areszcie, Brytyjczycy zwolnili go z powodów proceduralnych, a ten natychmiast odleciał do Nigerii.

I tak zaczęła się prawdziwa kariera Kashamu.

Wcześniej prawie nieznany w ojczyźnie, potrafił się szybko odnaleźć w politycznej rzeczywistości kraju. Niedługo po powrocie do rodzinnego stanu wkupił się w łaski jego gubernatora – dosłownie, bo poprzez założoną przez siebie fundację zaczął pompować ogromne sumy pieniędzy w lokalne struktury jego ugrupowania. Wybór był dość oczywisty: Ludowa Partia Demokratyczna zaczęła rządzić Nigerią rok po tym, jak rzekomy handlarz narkotyków trafił za kratki w Londynie i nic nie wskazywało na to, by w najbliższym czasie miała tracić władzę. Kashamu uznał więc, że poparcie samego gubernatora mu nie wystarcza i uderzył najwyżej jak mógł – do prezydenta. Jak sam wyznał potem prasie, na jego kampanię wyborczą w 2011 r. wpłacił w sumie 20 mln dolarów. W ramach rewanżu głowa państwa mianowała go szefem partyjnych struktur w stanie Ogun. Od tamtej pory Kashamu każe się publicznie tytułować „Księciem”.

Przez cały ten czas jego ekstradycji domagały się Stany Zjednoczone. Kashamu do dziś publicznie zaprzecza, że kierował siatką przemytniczą i tłumaczy, że w rzeczywistości szefem był… jego zmarły brat, z którym mylą go świadkowie. Według niektórych doniesień Buruji tak naprawdę ma na imię Adewale i tylko przyjął tożsamość krewniaka po jego śmierci, jako sposób na uniknięcie sprawiedliwości. Choć tej nie musiał się szczególnie lękać, bo zdaniem komentatorów przed ekstradycją chronił go sponsorowany przez niego prezydent.

Jednak błyskawiczna kariera Kashamu kłuła w oczy działaczy z większym stażem. O handel narkotykami oskarżył go między innymi wcześniejszy prezydent z tego samego ugrupowania Olusegun Obasanjo. Kashamu podał go do sądu, ale na wszelki wypadek postanowił się lepiej zabezpieczyć i w marcu tego roku wystartował w wyborach do senatu. I tak, poszukiwany przez amerykańską prokuraturę rzekomy baron narkotykowy obwiesił rodzinny stan milionem plakatów z własną podobizną. Chociaż Ludowa Partia Demokratyczna przegrała wybory po raz pierwszy od 16 lat i ze stanowiskiem musiał się pożegnać dobroczyńca Kashamu, to on sam zdobył upragnione miejsce w senacie. Radość z wygranej zespsuła tylko rządowa agencja do zwalczania narkotyków, która niecałe dwa tygodnie później nałożyła na niego areszt domowy.

Czy zmiana władzy oznacza, że Kashamu zostanie jednak osądzony w Stanach? Niekoniecznie. Na początku tego miesiąca areszt domowy został z niego niespodziewanie zdjęty. Przed tygodniem pojawił się w parlamencie, gdzie dostał oklaski od kolegów. A jeden z czołowych polityków Kongresu Powszechnego Postępu – nowej partii rządzącej – ujawnił, że Kashamu od wyborów zabiega o jej przychylność. W ten piątek okazało się też, że świeżo upieczony senator spotykał się z ludźmi, którzy oferowali mu otrucie Obasanjo, czyli byłego prezydenta oskarżającego go o handel narkotykami.

W relacjach o Kashamu nigeryjskie media praktycznie nie wspominają o jego związkach z serialem telewizyjnym. Nie muszą: w tym przypadku życie okazuje się ciekawsze niż fikcja.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

6 odpowiedzi

  1. Znakomity zawodnik, powinni filmować połowę tych notek <3
    also, "kłuła w oczy"

  2. Witam, w ostatnim zdaniu drugiego akapitu jest „tej”, pewnie zamiast „jej”.

  3. bardzo ciekawy – jak zwykle – artykuł. jedna uwaga „karze się publicznie tytułować się” – powinno być „kaŻe publicznie tytułować się”

Możliwość komentowania została wyłączona.