Producenci ropy zgrzytają zębami. Popyt okazał się mocno przeszacowany, oferta nadmiernie szeroka (nikt nie przewidział w porę np. wejścia do gry Państwa Islamskiego), a dolar – waluta odniesienia na tym rynku – się umocnił. Efekt? Ceny tego surowca energetycznego poleciały w dół o 25 proc. i po raz pierwszy od 2011 r. za za baryłkę płaci się mniej niż 100 dolarów.

Na pierwszy rzut oka to świetna informacja: im tańsze surowce energetyczne, tym mniej pręży muskuły Władimir Putin, tym ciszej Iran krzyczy o wymazaniu z mapy Izraela i tym węższy strumień pieniędzy płynie z krajów Zatoki Perskiej do Państwa Islamskiego. Ale coraz mniejsze zyski z ropy naftowej to równocześnie fatalna prognoza dla milionów osób, które i tak do tej pory miały z niej mały pożytek.

Ropa1Słońce już nie świeci dla producentów ropy (Fot. Pete Markham/Flickr)

Jeszcze w zeszłym roku media euforycznie ogłaszały, że tzw. peak oil, czyli moment po którym światowe rezerwy ropy naftowej zaczną się nieodwracalnie kurczyć i spadnie jej wydobycie, został odłożony w czasie – ciągłość energetyczną miały ludzkości zagwarantować świeżo odnalezione złoża w Brazylii, oraz rozwój nowych technologii pozwalających na uzyskiwanie kopaliny z szelfu kontynentalnego i piasków bitumicznych. Radość okazuje się jednak przedwczesna: Międzynarodowa Agencja Energetyczna stwierdza w swoim ostatnim raporcie, że wysoki koszt eksploatacji trudno dostępnych złóż w połączeniu z rosnącymi wymaganiami opinii publicznej w kwestii ochrony środowiska w ostateczności i tak doprowadzą do znaczącego zmniejszenia wydobycia ropy. Jej łatwo dostępne rezerwy mogą się wyczerpać już za pół wieku i chociaż świat nie zrezygnuje w pełni z jej wykorzystywania (służy między innymi do produkcji plastiku), to do tego czasu wszyscy powinniśmy się przestawić na inne źródła energii. Zyski z czarnego złota będą więc z czasem o wiele niższe, niż dziś.

To ponura wizja dla co najmniej kilkunastu narodów. Według raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego z 2012 r., aż w dwudziestu krajach świata wydobycie ropy naftowej stanowi ponad połowę całkowitych dochodów budżetu państwa, a w kolejnych dziesięciu ponad czwartą jego część. Mając przed oczami stopniowe kurczenie się zasobów, rządy tej trzydziestki powinny więc na wyścigi dywersyfikować własne gospodarki, ale dotychczasowe doświadczenia są tu raczej czarną prognozą: według danych Banku Światowej zamieszczonych w pracy z 2011 r. na temat zrównoważonego rozwoju, ze wszystkich państw, w których w ciągu ostatnich trzech dekad wpływy z wydobycia ropy stanowiły przynajmniej 20 proc. PKB, ani jedno nie zdecydowało się zmniejszyć wpływu surowca na stan własnej ekonomii.

Najgorzej w tym zestawieniu (ropa odpowiada za ponad 40 proc. PKB) wypadają kolejno: Demokratyczna Republika Konga, Kuwejt, Libia, Arabia Saudyjska, Irak, Gabon, Angola i Oman. Kilka krajów z tej grupy nie musi się jednak szczególnie przejmować potencjalnym załamaniem na rynku surowcowym, bo od dłuższego czasu silnie inwestują swoje rezerwy walutowe w aktywa zagraniczne, głównie nieruchomości, ale też akcje, obligacje, fundusze hedgingowe itp. Według danych Sovereign Wealth Fund Institute, np. wartość takiego państwowego funduszu majątkowego do wysokości PKB w przypadku Kuwejtu wynosi aż 222 proc. Libia może się pochwalić 112 proc., Arabia Saudyjska 96 proc., a Oman nieco skromniejszym, ale wciąż dającym pole manewru wynikiem 23 proc. Tymczasem Irak to ledwie 7 proc., Angola 4 proc., Gabon 2 proc., a Demokratyczna Republika Konga zamyka stawkę z okrągłym zerem.

Na uwagę zasługuje też Nigeria, gdzie eksport ropy naftowej to ponad dwie trzecie całkowitych dochodów budżetu państwa. Choć w tym roku oficjalnie wyprzedziła RPA jako największa gospodarka Afryki, to równocześnie według Banku Światowego jest jednym z najgorszych krajów, jeżeli chodzi jakość usług publicznych, a czarny rynek stanowi aż połowę tutejszego PKB.

Dlaczego to wszystko takie alarmujące? Ponieważ nagłe wyschnięcie źródełka oznacza poważne kłopoty dla mieszkańców wielu z wymienionych wyżej państw. W Demokratycznej Republice Konga rząd już dziś nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa obywatelom przy własnej wschodniej granicy: mimo, że w zeszłym roku podpisano układy pokojowe z największym lokalnym ugrupowaniem rebeliantów, to bogaty w minerały region jest wciąż polem działania innych bandyckich partyzantek, które tylko w zeszłym miesiącu zamordowały tu ponad setkę osób. W Gabonie dochodziło do wystąpień przeciw władzy za każdym razem, gdy znacznie spadały ceny ropy – jeżeli ostatecznie zabraknie tego surowca, to niewykluczone, że rządząca dynastia (od niepodległości kraj miał jedynie dwóch prezydentów: obecny jest synem poprzedniego) będzie bronić statusu quo coraz brutalniejszymi metodami. W Angoli władza próbuje budować drugi Dubaj i póki co nie przejmuje się coraz częstszymi protestami opozycji, ale gdy skończą się nieograniczone środki z eksploatacji złóż, będzie się musiała zmierzyć z wciąż niezagojonymi ranami 27-letniej wojny domowej. Nigeria już dziś nie jest w stanie sobie poradzić z islamistyczną partyzantką Boko Haram, a do czego mogą doprowadzić problemy paliwowe, mogła posmakować już jakiś czas temu – trudno sobie wyobrażać skąd władze wezmą pieniądze, kiedy ostatecznie zabraknie ropy.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

8 odpowiedzi

  1. Czy doszły do ciebie plotki o tym, że cena ropy jest sztucznie zaniżana, by brak gotówki odczuł rosyjski budżet?
    Zastanawiam się, czy poza byciem miejską legendą taki międzynarodowy układ byłby w ogóle możliwy. Zwykle, kiedy w jakimś roponośnym regionie było niespokojnie, ceny raczej rosły, nawet przy dość drogim dolarze (był już droższy niż dziś np. w 2009 roku). Zresztą nie chce mi się wierzyć, że ISIS wydobywa tej ropy na tyle dużo, by poważnie zachwiać światowym wydobyciem i cenami.
    #WinaTuska w tym przypadku nie wyjaśnia sprawy, świat stanął na głowie.

  2. Czy ktoś wie czy USA już jest w stanie eksportować ropę (tak jak gaz) z łupków?

  3. Po prostu skończyło się luzowanie ilościowe (drukowanie pieniędzy) w USA i spowodowało to spadek cen paliw, złota i srebra. W sumie średni to spisek.

  4. Amerykańskie (g)łupki mogą się okazać nieopłacalne dużo szybciej niż rosyjskie złoża.

  5. Piotr:

    Stany Zjednoczone w 1970 r. wprowadziły bardzo restrykcyjne obostrzenia w kwestii sprzedaży miejscowej ropy zagranicą – w efekcie USA eksportuje dziś ok. 40 tys. baryłek dziennie, mniej niż np. Trynidad i Tobago. Ale od 2008 r. wydobycie ropy w Ameryce rosło szybciej, niż gdziekolwiek indziej na świecie i wszystko wskazuje, że w najbliższych kilku latach będzie rosło dalej (Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje, że już niedługo Stany będą większym producentem niż Arabia Saudyjska), więc w Kongresie toczy się debata, czy jednak nie zacząć sprzedawać. Czas pokaże.

    Marcin:

    Trudno mi sobie wyobrażać, że tak wielu producentów wzięłoby udział w jakimś wysublimowanym spisku tylko po to, żeby dołożyć Putinowi. Raczej mało możliwe.

    Pzdr

  6. Acz o wysublimowanym spisku pospekulować można. Może i walka o kontrolę nad Ukrainą ma właśnie ropę i gaz w podtekście. Swego czasu przeglądałem poświęconą Ukrainie sekcję raportu nt. złóż ropy łupkowej. I mają one potencjał, choć na chwilę obecną są dobrze oszacowane: http://www.eia.gov/analysis/studies/worldshalegas/pdf/chaptersviii_xiii.pdf
    Może cel spisku jest inny niż „dołożenie Putinowi”. Na przykład coś w stylu „pomoc USA w zachowaniu pozycji hegemona, która pozwoli krajowi A na spokojną eksploatację swojej ropy bez konieczności walki o nią z rebeliantami”.

  7. No i pozostanie się cieszyć, jeżeli takie ceny pozostaną z nami na dłużej. Kraje, w których dominującym źródłem dochodu jest wydobycie surowców to niemal bez wyjątków kraje podłe.

  8. Ale oczywiście, że jest to celowe działanie na utrzymanie niskiej ceny ropy i nikt się z tym nie kryje. OPEC mógłby zachamować spadek ceny, po prostu zmiejszając wydobycie i pozwalając nadmiarowi ropy spłynąć z rynku. Ali Al-Naimi saudyjski misister ds. Ropy powiedział, że Opec nie zmieni polityki nawet jeśli cena spadnie do 20$ za baryłkę.
    Po co? Właśnie dlatego, że w USA wybuchła rewolucja łupkowa. Nie mogą pozwolić żeby USA zajęło większą część rynku więc stosują tę samą metodę co w 1986. Oczywiście OPEC też obrywa, ale oni mają rezerwy finansowe 800 mld. $ więc mogą sobie na to pozwolić w imię przyszłych przychodów. Druga sprawa, że Rosja odkryła na wschodniej Syberii złoża lekkiej ropy i mogliby złamać arabski monopol w Azji. Azja nie ma technologii przerobu ropy ciężkiej, więc do tej pory Rosja nie była tutaj graczem, a OPEC kazał sobie za monopol płacić. I tak oto sie piecze dwie pieczenie na jednym ogniu.

Możliwość komentowania została wyłączona.