Bracia Philani i Bhenjani Nxele zginęli dwa lata temu, uciekając przed policją. Gdyby nie to, teraz staliby na ławie oskarżonych razem z Sihle Ndlovu. Według prokuratury, krótko przed śmiercią rodzeństwa, wszyscy trzej dopuścili się makabrycznej zbrodni – zamordowali pięcioosobową rodzinę, w tym dwulatka. Wcześniej mieli też zabić innego mężczyznę i ciężko ranić jego ciężarną narzeczoną, a Ndlovu rzekomo zgwałcił też 13-latkę.

Gang napadał, żeby rabować leki antyretrowirusowe. Bandyci nie chcieli się jednak leczyć: tabletki hamujące replikację wirusa HIV to dziś najpopularniejszy narkotyk w slumsach Republiki Południowej Afryki.

Leki antyretrowirusoweDla jednych ratunek, dla innych upodlenie na własne życzenie (Fot. MikeBlyth/Flickr)

HIV to od lat jeden z najpoważniejszych problemów RPA. Zarażonych wirusem jest tu prawie 6 mln mieszkańców. Według Światowej Organizacji Zdrowia, to aż co piąty badany w grupie wiekowej 15-49. Prawie 1,5 mln dzieci to tzw. „sieroty Aids”, które straciły rodziców z powodu śmiertelnego wirusa.

Jest jednak sposób na to, by śmierć odwlec w czasie. Terapia antyretrowirusowa, co prawda nie niszczy HIV całkowicie, ale pomaga skutecznie zahamować jego replikację. Niestety, wirus ma zdolność mutacji i uodporniania się na na stosowane środki. W efekcie, najskuteczniejsza pozostaje terapia wielolekowa, podczas której pacjent regularnie i jednocześnie stosuje trzy różne farmaceutyki.

W RPA, najbogatszym kraju Afryki, z takiej lekowej kuracji korzysta prawie 700 tys. osób. Program jest prowadzony szczególnie w najsilniej dotkniętej problemem prowincji KwaZulu-Natal. Część pacjentów pada jednak już nie tylko ofiarą choroby, ale także brutalnych przestępców, którzy rabują ich medykamenty.

Sproszkowane tabletki dodawane do skrętów z marihuaną, albo wymieszane z heroiną – efekt, znany jako whoonga, lub czasem nyaope, to jeden z najbardziej pożądanych narkotyków w slumsach Durbanu. Uzależnia błyskawicznie, a szczególnie chętnie sięga po niego młodzież: działacze organizacji pozarządowych opowiadali dziennikarzowi Reutersa o upalających się nim 13-latkach.

Whoonga jest tanie, jedna działka kosztuje ok. 8 złotych. Ale dla wielu mieszkańców dzielnic nędzy to suma, za jaką muszą przeżyć cały dzień. Narkomani, którzy nie pracują, nie mają nawet tyle, a gdy używka przestaje działać, dopada ich tak silny głód, że koniecznie muszą sięgnąć po następnego skręta. Napadają więc zarażonych wirusem HIV, o których wiedzą, że przechodzą kurację. Klinika Ithembalabantu na południe od Durbanu, to największy dystrybutor leków antyretrowirusowych w kraju. Tamtejsi pacjenci wracający z medykamentami do domu byli tak często ofiarami rozbojów, że część z nich zaczęła się udawać do szpitala tylko sporymi grupami.

Choć whoonga pojawiła się najpierw w KwaZulu-Natal i tam jest najpopularniejsza, to policja przyznaje, że spotkała się z jej użyciem już także w innych prowincjach. Narkomanów z reszty kraju może kusić fama, jaką cieszy się rzekomy haj po sproszkowanych lekach antyretrowirusowych. Palacze opowiadają, że narkotyk fantastycznie odpręża, pozwala całkowicie zapomnieć o codziennych problemach i podobno wywołuje przyjemne halucynacje.

Z tym, że według najnowszych badań, to wcale nie jest prawda.

Zdaniem specjalistów od zwalczania wirusa HIV, leki antyretrowirusowe nie mają najmniejszego wpływu na wzmocnienie działania tradycyjnych narkotyków. Nie są też uzależniające. Policja przekonuje, że wszystkie te efekty wywołują inne środki dodawane do marihuany i heroiny przez dilerów, którzy chcą w ten sposób sztucznie zwiększyć ich masę, co pozwala im zarabiać więcej pieniędzy na takiej samej ilości towaru. I tak, whoonga zawiera między innymi silne detergenty i trutkę na szczury. Lekarze ostrzegają, że jej palenie wywołuje silne stany lękowe, krwotoki wewnętrzne, a w późniejszym stadium – zgon.

Młodociani narkomani z dzielnic biedy niestety tego nie wiedzą. I nie za bardzo ma im kto uświadamiać. Zajmująca się tym organizacja Whoonga Free, została w zeszłym roku zamknięta z braku środków.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

3 odpowiedzi

  1. Wokół HIV narasta jakaś atmosfera świeckiej nabożnośći. Dzisiaj w GW czytam, że wydano książkę migową o wirusie HIV. OK, mam świadomość, że należy zapobiegać zarażeniom, że trzeba leczyć chorych, ale to wszystko, co dzieje się wokół HIV przypomina mi trochę szopkę. Niedługo zacznie się nadawać nazwy ulic: ul. Chorych Zarażonych HIV a dzieciom w przedszolu dawać gadające misie HIVUSIE apelujące o badanie się.
    Polecam tekst: http://www.omnipotent.pl/spoleczenstwo/hiv-hiv-hura/

  2. Ja nie mam takich odczuć. Tekst czytałem, to kilka Twoich obserwacji i założeń, bez żadnych twardych danych, wyników badań itp., więc nie bardzo widzę jak ma to podpierać powyższą tezę.

    Pzdr

Możliwość komentowania została wyłączona.