W Kolumbii, wbrew stereotypom o krajach latynoskich, bohaterami narodowymi nie są piłkarze, tylko kolarze. Chyba, że są kobietami, dla nich zdobycie popularności jest trudniejsze, niż podjazdy na górskich odcinkach.
Żeby odnieść sukces na światowych listach przebojów, 20 lat temu latynoscy artyści musieli farbować się na blond i nagrywać piosenki po angielsku. Dziś królują w serwisach streamingowych, biją finansowe rekordy tras koncertowych i dają najlepsze występy na rozdaniach amerykańskich nagród fonograficznych – wszystko to we własnym języku. Jak doszło do tej zmiany?
Kobiety walczące w szeregach kolumbijskiej partyzantki FARC miały zakaz zachodzenia w ciążę i były zmuszane do aborcji. Gdy grupa podpisała porozumienia pokojowe, ich dawni towarzysze z dnia na dzień zepchnęli je do roli matek i gospodyń domowych.
W zamachu na prezydenta Haiti brały udział dwa tuziny kolumbijskich najemników. W tym czasie w ich ojczyźnie trwały największe protesty w historii najnowszej kraju. Pozornie odległe fakty, to w rzeczywistości wynik ogromnych podziałów wśród Kolumbijczyków – nawet geograficznych.
Choć w ostatnich latach Kolumbia zasłynęła ze swoich narcos, to opublikowane w odstępie tygodnia dwa raporty pokazują, że mieszkańcy tego kraju muszą się w równym stopniu obawiać nie tylko bandytów, ale i mundurowych.