Ilustracja: Patryk Wiśniewski

Kim są współcześni litewscy poganie

Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że Litwa nie może odmawiać bałtyjskim rodzimowiercom oficjalnego uznania. Oznacza to, że po kilkuset latach przerwy, pogaństwo wraca w świetle prawa do kraju, który swego czasu jako ostatni w Europie przyjął chrześcijaństwo. Ale kim są współcześni wyznawcy litewskiej wiary przodków?
Autor
Maciej Okraszewski

Materiał dostępny jest także w wersji audio:

Oraz w skróconej wersji video:

O filii biblioteki publicznej informuje oszczędna tabliczka tuż przy frontowych drzwiach, ale o tym, że na wyższym piętrze mieści się główna siedziba prawdopodobnie najliczniejszej europejskiej neopogańskiej grupy wyznaniowej, nie ma żadnej informacji. Być może ze względu na nieformalny charakter placówki: lokal w niepozornej kamienicy wileńskiego Nowego Miasta jest po prostu prywatnym mieszkaniem Inij Trinkūnienė, najwyższej kapłanki związku wyznaniowego Romuva.

Dawniej to był pokój mojego męża, teraz spotykamy się tu na próby – opowiada, siedząc w salonie i mając na myśli Kūlgrindę. To zespół folkowy, który od założenia w 1989 r. wydał 11 płyt, zapełnionych pieśniami ludowymi, z których część służy Romuvie do liturgii. Jego inicjatorem, podobnie jak wskrzesicielem rdzennych wierzeń bałtyjskich, był wspomniany mąż Inij, Jonas Trinkūnas.

Mężczyzna był etnografem, który w latach 60. podróżował po litewskich wsiach i spisywał zapamiętane przez ich mieszkańców tradycje, z których wiele miało korzenie w czasach jeszcze przed chrystianizacją kraju. Trinkūnas zafascynował się tym dziedzictwem kulturowym, które postanowił wskrzesić – w 1967 r., wraz z grupką przyjaciół o podobnych zainteresowaniach, zebrali się w Kiernowie, najstarszej litewskiej stolicy, gdzie zorganizowali Rasos, czyli święto letniego przesilenia. Dziś społeczność Romuvy uważa ten dzień za początek współczesnego bałtyjskiego rodzimowierstwa.

Inija do grupy dołączyła dopiero kilka lat później. – Przyjechałam do Wilna z rodzinnych Kielm studiować psychologię. Po pierwszym roku musiałam odbyć obowiązkowe praktyki, co wtedy oznaczało pracę w kołchozie, ale znajomy powiedział mi, że zamiast tego mogę wziąć udział w ekspedycji etnograficznej. Na miejscu uderzyło mnie piękno utworów ludowych, po raz pierwszy w życiu usłyszałam wykonujących je ludzi i z miejsca się zakochałam: najpierw w piosenkach, a potem w Jonasie. Wróciłam do Wilna tak szczęśliwa i rozśpiewana, że dla niektórych musiałam wyglądać na wariatkę – śmieje się na to wspomnienie.

Świeżego uczucia nie osłabiło nawet to, że jej wybranek zaczynał mieć właśnie poważne problemy. Litwa była częścią Związku Radzieckiego, władze nie tolerowały żadnego podsycania poczucia narodowych tożsamości w republikach, więc wskrzeszanie rdzennie litewskich tradycji szybko znalazło się na celowniku. Trinkūnas został wyrzucony z uczelni z wilczym biletem, musiał zacząć pracować jako kamieniarz, zaczęła go też inwigilować bezpieka. – Gdy byliśmy narzeczonymi i jeszcze ze sobą nie mieszkaliśmy, poszłam go odwiedzić i zastałam otwarte drzwi do mieszkania. Siedział nieruchomo na łóżku, a po pokoju chodzili obcy mężczyźni i przeglądali wszystkie papiery – opowiada Inija. Dodając jednak, że mogło chodzić nie tyle o neopogaństwo, co związki jej przyszłego męża z rodzącą się nieśmiało opozycją: w 2013 r., na rok przed śmiercią, dostał zresztą od ówczesnej prezydentki order państwowy, za rozpowszechnianie bibuły w czasach komunizmu.

Trinkūnas był już wówczas najwyższym kapłanem Romuvy, która jako związek wyznaniowy została zarejestrowana w 1992 r., krótko po upadku dyktatury. Formalnie jednak niewiele to oznacza, w kraju obowiązuje bowiem trzystopniowa hierarchia religijna: najniższy status, nie wiążący się z żadnymi przywilejami i taki, jaki przysługuje Romuvie, może otrzymać niemal każde stowarzyszenie, z kolei najwyższy (z dotacjami z budżetu) jest zarezerwowany tylko dla tradycyjnych wyznań, np. Kościoła katolickiego. Grupa Inij od dawna stara się o przyznanie drugiego stopnia, który łączy się z pewnymi przywilejami, przede wszystkim uznaniem legalności udzielanych ślubów co – poza obchodzeniem świąt przesilenia – stanowi główną działalność wspólnoty.

W 2019 r. wydawało się, że jest o krok od osiągnięcia tego celu. Status przyznaje litewski Sejm. Początkowe deklaracje wskazywały, że zdecyduje tak większość posłów, ale krótko przed głosowaniem list protestacyjny do polityków napisał arcybiskup Wilna, więc ostatecznie wniosek przepadł. Zgodnie z prawem oznaczało to, że Romuva kolejny raz o uznanie przez Sejm będzie się mogła starać dopiero po 10 latach.

Ale w tym roku sytuacja niespodziewanie się zmieniła.

Najpierw, w czerwcu, Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, do którego odwołali się neopoganie, uznał jednogłośnie, że Sejm nie miał podstaw do potraktowania Romuvy w sposób odmienny od innych wspólnot religijnych w podobnej sytuacji. A następnie we wrześniu, litewski Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że 10-letni okres karencji jest niezgodny z ustawą zasadniczą.

Ministerstwo Sprawiedliwości w Wilnie ogłosiło więc, że neopoganie pod przewodnictwem Inij mogą się już ponownie ubiegać o oficjalne uznanie ze strony państwa.

 

* * *

 

Zarzecze dobrze obrazuje transformację, jaką po upadku komunizmu przeszło Wilno. Choć dzielnica jest położona w samym centrum stolicy, to jeszcze do lat 80. cieszyła się bardzo złą sławą i mało kto chciał tam zamieszkiwać – w tamtejszych domach, z których część wciąż była po prostu drewnianymi chatami, często brakowało ciepłej wody i centralnego ogrzewania. Ale dzięki temu, gdy w latach 90. uwolniono czynsze, w tej dzielnicy były znacznie niższe niż w innych częściach miasta, więc zaczęli się tam licznie sprowadzać artyści – dziś zgentryfikowane Zarzecze jest jednym z najdroższych miejsc Wilna, ale w powszechnej świadomości została ta pierwsza dekada kapitalizmu, kiedy dzięki artystycznej bohemie było symbolem wolności.

Z tej atmosfery skorzystała wówczas także Romuva. – Wybudowaliśmy ten ołtarz samodzielnie na początku lat 90., gdy nikogo niespecjalnie obchodziło, kto co stawia – wspomina Inija. Chodzi jej o kamienne palenisko, znajdujące się na rozległym wzgórzu, do którego prowadzi ścieżka zaczynająca się na tyłach lokalnego gimnazjum na Zarzeczu. Choć kamienna struktura jest więc samowolą budowlaną, to trwale wpisała się w krajobraz i w czasie powstawania tego reportażu trwały jej prace remontowe zlecone i opłacone przez urząd miasta – przy rozkopanej ścieżce stoi nawet tablica informacyjna ze zdjęciem członków Romuvy.

Według legendy, choć nie ma na jej potwierdzenie dowodów, w miejscu gdzie grupa wybudowała palenisko, jest pochowany Giedymin: jeden z największych przywódców w historii Litwy, dziadek Władysława Jagiełły.

To symboliczne, bo ten pierwszy, mimo licznych namów ze strony Rzymu, nigdy nie przyjął chrztu, a ten drugi, już jako król Polski, w 1387 r. doprowadził do chrztu swojej ojczyzny. Która do tego czasu była już ostatnim pogańskim państwem w Europie – przynajmniej na ziemiach, które mniej więcej pokrywają się z terytorium współczesnej Litwy.

Do tego wątku już w XIX wieku, podczas formowania się świadomości narodowej, wrócili romantycy – chętnie sięgający do lokalnego folkloru, w którym zachowały się echa wierzeń sprzed chrystianizacji. Robił tak nie tylko Adam Mickiewicz, ale też mniej znani nad Wisłą litewscy intelektualiści tamtej epoki, np. filozof Vydūnas, czy historyk Teodoras Narbutas (po polsku Teodor Narbutt), który chętnie propagował litewską mitologię.

Jest z nią tylko jeden problem. Z braku wystarczającej ilości źródeł, Narbutt często po prostu zmyślał. I tak, jak Mickiewicz wymyślił imię Grażyna dla bohaterki swojego poematu, tak Narbutt stworzył rzekomą pogańską boginię miłości Mildę, jak dziś chętnie nazywa się miejscowe dziewczynki.

Akurat przypadkiem tak właśnie nazywa się Milda Ališauskienė, specjalizującą się w badaniu nowych ruchów religijnych, szefowa Wydziału Socjologii Uniwersytetu Witolda Wielkiego, która może wyjaśnić wyniki litewskich spisów powszechnych.

W tym z 2001 r., „wiarę bałtyjską”, czyli właśnie neopogańską, jako swoje wyznanie zaznaczyło nieco ponad tysiąc osób. Ale już w spisie z 2011 r. – ponad pięć tysięcy. Litwę zamieszkuje 2,8 mln osób, więc w liczbach bezwzględnych to wciąż niewiele, ale procentowo to ogromny wzrost, nieporównywalny do wyników nigdzie indziej w Europie.

Na obecny rok przypadł kolejny spis, ale nie ma w nim już pytania o religię, która ma być bada w osobnym, dopiero przygotowywanym sondażu, więc nie dowiemy się, ile osób obecnie deklaruje się jako neopoganie. Skąd jednak tak nagła popularność wiary przodków w badaniu sprzed dekady?

Odpowiedź leży w tamtym okresie – tłumaczy socjolożka – W 2002 r. Romuva zaczęła się pojawiać publicznie i starać o uznanie ze strony państwa, a chociaż jej się to nie udało, to zdobyła rozgłos. Dla niektórych osób stając się alternatywą dla Kościoła katolickiego, który zaczął być w części środowisk kontestowany.

Jego lokalna pozycja jest porównywalna z tą w Polsce – przed wojną katolicyzm był de facto religią państwową, w czasach komunizmu stał się naturalną opozycją wobec dyktatury, a po odzyskaniu niepodległości związani z nim politycy nadali mu szereg przywilejów.

Do dziś jest ogromnie wpływowy, obecny prezydent jest najbliższy Kościołowi z wszystkich dotychczasowych głów państwa, za sprawą lokalnych hierarchów Litwa wciąż między innymi nie ratyfikowała konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, czy wiosną odrzuciła możliwość głosowania nad związkami partnerskimi.

Profesor Ališauskienė przywołuje film braci Sekielskich o pedofilii w polskim Kościele i wyjaśnia, że litewski jak na razie nie zmaga się z zarzutami podobnej wagi, choć czasami miewa inne problemy, przywołując sprawę pochówku Algirdasa Brazauskasa, pierwszego prezydenta po odzyskaniu niepodległości. Podczas jego pogrzebu Episkopat odmówił wystawienia trumny w katedrze, bo polityk był po rozwodzie i z drugą żoną wziął ślub cywilny.

To wzbudziło wielką dyskusję nad rolą i pozycją Kościoła, bo był postrzegany jako instytucja związana z ideą narodową i państwową, tymczasem w tej sprawie zajął pozycję moralną, nie godząc się na wniesienie trumny człowieka, który przecież był prezydentem tego właśnie państwa. Pogrzeb miał miejsce w 2010 r., czyli tuż przed spisem powszechnym, więc w tym kontekście ludzie mogli być bardziej refleksyjni podczas zaznaczania wspólnoty religijnej w badaniu – mówi socjolożka.

 

* * *

 

Atmosferę dawnego Zarzecza czuć na malutkiej uliczce przylegającej do Cmentarza Bernardyńskiego: alejka jest wyłożona starymi kocimi łbami, część domów jest wciąż jeszcze drewniana, z obejściem, wszystko tonie w zieleni drzew. Mieszka tu Aleksejus Sapiego, który dobrze ilustruje, że litewska przynależność do neopogańskiego wyznania potrafi być bardziej złożona, niż się na początku wydaje.

Aleks jest kompozytorem, pisuje muzykę klasyczną i elektroniczną. Mówi, że do Romuvy początkowo przyciągnęło go właśnie zainteresowanie ludowymi kompozycjami, dlatego też wspomaga grupę grą na instrumentach podczas jej ceremonii, choć sam – jak podkreśla – nie jest członkiem i nie uważa się za człowieka religijnego.

Dla mnie ta wspólnota i poznawanie tych tradycji to sposób na poznanie siebie samego. Czuję się bardziej Litwinem dzięki nim, niż gdybym wybrał chrześcijaństwo – tłumaczy i mówi, że całą Litwę zamieszkuje niewiele więcej osób, niż samą Warszawę, więc w zglobalizowanym świecie tak mały naród potrzebuje czegoś własnego, co przypomni mu, czym wyróżnia się na tle innych.

Oraz dorzuca coś jeszcze: – Ważna jest dla mnie bliskość z naturą, jej uzdrawiająca siła. Znajomość roślin, mocy wiatru, ognia i ziemi… To dla mnie inspirujące jako dla twórcy.

Podczas przechadzki po Zarzeczu, które Aleks zna doskonale i o którym opowiada z wielkim entuzjazmem, wątek środowiska naturalnego powraca dość często. Co ciekawe, to samo mówi Inija, gdy tłumaczy źródła zainteresowania Romuvą – Gdy spotykam młodych ludzi, którzy chcą, żebym udzieliła im ślubu, to pytam, dlaczego wybrali właśnie nas, chociaż przecież nawet ich nie znam? I odpowiadają, że szukają bliskości z naturą.

Tę motywację wskazuje też Egle Aleknaite, antropolożka religii z Uniwersytetu Witolda Wielkiego: – Pogaństwo ma opinię bycia bardziej przyjaznym środowisku – mówi, choć podkreśla też inne wątki – Romuva nie jest jedyną pogańską grupą w kraju, ale największą i najlepiej przebadaną. Nie ma ciągłości pomiędzy dawnymi wierzeniami bałtyjskimi, a jej praktykami, ale pogaństwo w Europie Wschodniej zakonserwowało się w ludowych tradycjach silniej, niż w Europie Zachodniej, więc nie można przekreślać takiej rekonstrukcji. To bez dwóch zdań religia, nawet jeżeli nie wszystkie osoby deklarujące takie wyznanie, są w rzeczywistości religijne, czy praktykujące – podkreśla.

To istotne, bo trudno się pozbyć wrażenia, że pogaństwo we współczesnej Litwie stało się częścią mainstreamu. Święto jesiennej równonocy wypada równocześnie z oficjalnym Dniem Jedności Bałtyckiej, upamiętniającym bitwę z XIII wieku na północy współczesnej Litwy, w której poganie rozgromili zakon kawalerów mieczowych. Z tego powodu wileński urząd miasta organizuje inspirowane bałtyjskimi obrzędami obchody w ogrodzie Bernardyńskim – dziś popularnym parku, którego nazwa co prawda odnosi się do zakonu Bernardynów (których do Wilna sprowadził Kazimierz Jagiellończyk, najmłodszy syn Jagiełły), ale pierwotnie mieszczącego święty dębowy gaj, który wycięto po chrystianizacji.

Po zakończeniu tej uroczystości, część osób przenosi się na wzgórze po drugiej stronie rzeki Wilejki, gdzie bierze udział w ceremonii Romuvy. Wśród kilkudziesięciu osób są ubrane w tradycyjne, średniowieczne stroje, ale większość ma na sobie zwykłe puchowe kurtki, jest także mężczyzna w eleganckim płaszczu i marynarce. Przez półtorej godziny wspólnie śpiewają i modlą się, a potem jak gdyby nigdy nic, rozchodzą do domów, schodząc w stronę świecącego poniżej Wilna.

Bez względu na motywacje poszczególnych z tych osób, czy status prawny Romuvy, wydaje się więc, że po kilkuset latach przerwy, pogańskie rytuały znów na dobre wróciły do kraju, który jako ostatni w Europie przyjął chrześcijaństwo.

Reportaż powstał dzięki wsparciu odbiorców w serwisie Patronite. Możesz do nich dołączyć tu: https://patronite.pl/dzialzagraniczny

Dziękuję!

Maciej Okraszewski

Założyciel Działu Zagranicznego. Specjalizuje się w tematach iberoamerykańskich, choć chętnie podejmuje się też opowiedzenia niedoraportowanych wydarzeń z innych kręgów kulturowych. Przed pełnym poświęceniem się zawodowo podcastowi, publikował między innymi w tygodniku „Polityka”, „Gazecie Wyborczej”, Wirtualnej Polsce, czy Onecie.