We wtorek, w odpowiedzi na wcześniejsze spalenie żywcem jordańskiego pilota przez Państwo Islamskie, jego ojczyzna dokonała egzekucji dwójki więźniów. Jedną z powieszonych była Sajida al-Rishawi, autorka zamachu bombowego w Ammanie sprzed dziesięciu lat – wcześniej dżihadysci, którzy utworzyli samozwańczy kalifat na terenie Iraku i Syrii, wielokrotnie domagali się jej uwolnienia, nieoficjalnie na wymianę mieli proponować właśnie przetrzymywanego pilota. Zdaniem ekspertów Państwo Islamskie tak starało się o uwolnienie bojowniczki, bo jego kierownictwo jest przekonane, że uratowanie kobiety-dżihadystki z rąk Zachodu silnie wzmocni wizerunek organizacji wśród sympatyków.

Śmierć al-Rishawi wcale tych planów nie przekreśla, bo na liście celebrytek salafizmu i tak ustępowała miejsca Aafii Siddiqui, która odsiaduje obecnie karę 86 lat więzienia w Stanach Zjednoczonych – do tej pory Państwo Islamskie już trzykrotnie proponowało Amerykanom jej wymianę na własnych zakładników, podobną ofertę złożyła też konkurencyjna na rynku dżihadu al-Kaida, a po laury pchają się też afgańscy talibowie, w zamian obiecujący zwolnienie porwanego Brytyjczyka i pary Szwajcarów.

Kim jest kobieta, której uwolnienia domaga się aż tylu terrorystów?

AafiaGuitar Hero, edycja Sala Sądowa

Siddiqui nie ma nic wspólnego z większością dzisiejszych bojowników Państwa Islamskiego, którzy rekrutują się ze słabo wykształconej biedoty bez perspektyw. Kobieta przyszła na świat w pakistańskiej rodzinie, która „sukces” powinna mieć w herbie rodowym: jej matka, przez kilka lat posłanka, należała do stołecznej socjety, wśród jej bliskich znajomych był między innymi wieloletni dyktator Zia ul-Haq, ojciec to wykształcony w Wielkiej Brytanii neurochirurg, starsza siostra zrobiła tę samą specjalizację na Harvardzie, a brat skończył architekturę w Houston. Aafia, najmłodsza z rodzeństwa, oczko w głowie wszystkich krewnych, była prymuską w najlepszych szkołach Karaczi – jako osiemnastolatka bez problemu dostała wizę studencką do Stanów Zjednoczonych, a potem pełne stypendium w słynnym Instytucie Technologicznym w Massachusetts, gdzie studiowała równocześnie archeologię, antropologię i biologię. Dyplom zrobiła ostatecznie w tej ostatniej dziedzinie, doktoryzowała się z kognitywistyki na Uniwersytecie Brandeis.

W tym czasie była już mężatką. Jako 23-latka wyszła za anestezjologa z Pakistanu, którego nigdy wcześniej nie widziała na oczy – związek został zaaranżowany przez konserwatywne rodziny państwa młodych, a sama ceremonia odbyła się… przez telefon. To nie było zgodne pożycie, jej partner po latach wspominał, że kiedy przeprowadził się do małżonki w 1995 r., ta była już pod silnym wpływem radykalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu, za najdrobniejsze niepowodzenia na uczelni winiła żydowski spisek, a w pewnym momencie zażądała przeprowadzki do Bośni, żeby „wspierać tamtejszych muzułmańskich bojowników”. W domu wybuchały kłótnie, często gwałtowne – współpracownicy z Uniwersytetu Brandeis opowiadali mediom, że Aafia nie raz pojawiała się na uczelni z sińcami na twarzy.

Po zamachach z 11 września 2001 r. zaczęła przejawiać paranoiczne zachowania, rozpowiadać, że w Ameryce rząd porywa muzułmańskie dzieci i siłą zmusza je na przyjęcie chrześcijaństwa. W maju następnego roku małżeństwo było przesłuchiwane przez FBI – agencję zaniepokoiło, że z ich domowego adresu IP ściągnięto słynne „Anarchist Cookbook”, nielegalny podręcznik zawierający między innymi instrukcje wyrobu materiałów wybuchowych, a w tym samym czasie para kupiła warty 10 tys. dolarów sprzęt, między innymi okulary noktowizyjne i kevlarove kamizelki. Małżeństwo tłumaczyło, że „to na polowanie”, ale już miesiąc później wyjechało do Karaczi. Przed końcem roku wzięli rozwód.

I tu zaczynają się niejasności w całej historii. Według śledczych i mediów już kilka tygodni później Siddiqui ponownie wyszła za mąż, tym razem za Ammara al-Baluchiego, który od 2006 r. siedzi w Guantanamo oskarżony o zorganizowanie funduszy na zamachy z 11 września. Rodzina Pakistanki gorąco zaprzecza jednak, że taki ślub miał kiedykolwiek miejsce. Tak czy inaczej, w marcu 2003 r. Aafia i trójka jej dzieci z pierwszego małżeństwa znikają jak kamień w wodę.

Istnieje kilka sprzecznych wersji na temat tego, co się z nią działo przez następne pięć lat.

Według CIA, Siddiqui cały ten czas spędziła ukrywając się w Afganistanie (w pewnym momencie była nawet na liście najbardziej poszukiwanych terrorystów), gdzie przechodziła szkolenia i planowała zamachy. Jej rodzina twierdzi jednak, że w rzeczywistości została porwana przez tajne służby i przewieziona do więzienia w Bagram, owianego złą sławą brutalnych tortur i nazywanego afgańskim Abu Graib. Sympatycy są przekonani, że to właśnie Aafia jest „Szarą Damą” – kobietą, której rozdzierające krzyki nie dawały spać współwięźniom, w 2005 r. przez tydzień prowadzących z tego powodu strajk głodowy. Jej najstarszy syn w jedynej wypowiedzi dla prasy, na jaką zgodziła się rodzina Siddiqui, twierdził że w 2003 r. samochód jego matki został zaatakowany, jego najmłodszy brat zginął w strzelaninie (środkowa siostra w 2010 r. pojawiła się nagle przed rodzinnym domem), a on sam został wysłany do aresztu dla młodocianych. W żaden sposób nie tłumaczy jednak późniejszych o pięć lat wydarzeń.

W 2008 r. sklepikarz w Ghazni poinformował policję, że ubrana w burkę kobieta zachowuje się dziwnie i być może skrywa pod ubraniem bombę. Funkcjonariusze zatrzymali podejrzaną – okazało się, że nie mówi w żadnym z głównych języków Afganistanu, a w torbie trzyma słoje z nieznaną substancją chemiczną i dokumenty opisujące jak zbudować brudną bombę. Z tego co stało się później można być pewnym jedynie tego, że Siddiqui prawie przypłaciła konfrontację życiem. FBI twierdzi, że gdy agenci przybyli na miejsce, wprowadzono ich do celi przedzielonej kurtyną – nieświadomy, że po jej drugiej stronie stoi niczym nieskrępowana podejrzana, jeden z Amerykanów usiadł tuż obok, kładąc swój karabin maszynowy na ziemi. Według oficjalnej wersji Aafia błyskawicznie chwyciła broń i rzucając wrogie okrzyki zdołała oddać dwa niecelne strzały, nim sama została postrzelona w klatkę piersiową. Ale jeden z afgańskich policjantów opowiedział agencji informacyjnej Reuters, że w rzeczywistości Amerykanie weszli na teren aresztu i od razu kazali przekazać im więźniarkę, a gdy funkcjonariusze odmówili, zostali przez obcokrajowców rozbrojeni – w tym momencie Siddiqui ruszyła w ich stronę, a agenci FBI strzelili do niej w obawie, że ukrywa pod ubraniem bombę.

Tak, czy inaczej, Pakistankę cudem odratowano, przewieziono do Stanów i w 2010 r. skazano na 86 lat więzienia za próbę morderstwa – siedzi w Teksasie w placówce dla umysłowo chorych osadzonych. W ojczyźnie wyrok zrobił z niej małą celebrytkę: komentowano go na pierwszych stronach wszystkich krajowych mediów, często przytaczając historię o porwaniu i torturowaniu w Bagram oraz oskarżając Amerykę o polowanie na muzułmanów. Yousaf Raza Gillani, premier Pakistanu w latach 2008-2012, wielokrotnie nazywał ją „córką narodu” i domagał się wypuszczenia osadzonej, lub chociaż zezwolenia, żeby karę odbywała w Karaczi. Grupa miejscowych radykałów nazwała się Brygadą Aafii Siddiqui i pod tym szyldem przeprowadziła serię zamachów.

Co jednak ciekawe, poza samym Pakistanem Siddiqui nie jest powszechnie znana. Mieszkańcom Syrii, Iraku, Jemenu czy pustynnych regionów Sahelu (czyli wszędzie tam, gdzie grupy dżihadystów są dziś najsilniejsze) jej nazwisko niewiele mówi. Niektórzy komentatorzy uważają, że paradoksalnie to dlatego jej wymiana jest dla Państwa Islamskiego tak cenna – stracona w Jordanii Sajida al-Rishawi była siostrą wysoko postawionego członka organizacji, jej ewentualne uwolnienie mogłoby przez sympatyków zostać odebrane jak załatwianie spraw rodzinnych, podczas gdy wstawianie się za więzioną w Stanach Zjednoczonych Pakistanką może być symbolem światowych ambicji bliskowschodniej grupy. Tyle, że ma ona niecodzienne metody negocjacyjne – wszystkich jeńców proponowanych do tej pory na wymianę zdążyła już zamordować.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

5 odpowiedzi

  1. Nie rozumiem połączenia „światowe ambicje grupy” z nieznaną w „środowisku” Pakistanką. Chyba, że chodzi ci o to, że grupa będzie walczyła o każdego niesłusznie ich zdaniem posadzonego sympatyka.

  2. Siddiqui nie jest nieznana „w środowisku”. Jej drugi mąż to siostrzeniec Chalida Szejka Mohammeda, głównego pomysłodawcy i organizatora zamachów z 11 września (podczas gdy rodzina Aafii zaprzecza, że był drugi ślub, to już rodzina Moahammeda otwarcie przyznaje, że był) – różne poszlaki wskazują, że już przy ich okazji Pakistanka współpracowała przy praniu pieniędzy dla wykonawców planu. Potem, na podstawie tego co czytałem, skłaniam się do tezy, ze podczas tej pięcioletniej dziury w życiorysie musiała przebywać właśnie ze środowiskiem al-Kaidy, aż do wpadki w Ghazni. To, że wymiany Siddiqui na innych jeńców kilkukrotnie chciała zarówno al-Kaida (to był np. jeden z warunków negocjacyjnych podczas słynnego rajdu na instalacje gazowe w Algierii w styczniu 2013 r.), talibowie i Państwo Islamskie dowodzi właśnie, że „środowisko” doskonale wie kim jest.

    Natomiast wśród zwykłych muzułmanów jest szerzej nieznana poza Pakistanem. Stąd hipoteza, że o ile al-Kaida i talibowie chcą ją uwolnić, bo to jedna z nich, to już Państwo Islamskie chce sobie w ten sposób nabić punty bo raz, że dba o bojowniczkę w ogóle nie ze swojego kręgu i zamieszaną w daleką sprawę, więc kalifat ogarnia temat globalnie, a dwa że przecież to niewinna muzułmanka wrobiona przez żydowsko-amerykański spisek blablabla, więc chłopaki z Iraku i Syrii takie równiachy, że się o nią troszczą, o was przeciętni muzułmanie, którzy nie mają jakoś ochoty obcinać nikomu głowy, też się zatroszczą (trochę naginając perspektywę, to jak te debilne zapewnienia w sprawie kiboli, że „jak będzie wojna, to przecież oni będą nas wszystkich bronić, bo nie studenci etnografii”).

    Pzdr

  3. @korekta obywatelska
    „Sympatycy są przekonani, że to właśnie Aafia jest “Szarą Damą” – kobietą, której rozdzierające krzyki nie dawały spać współwięźniom, który z tego powodu urządzili tygodniowy strajk głodowy w 2005 r.”
    1) „którzy”
    2) powtarzasz konstrukcję zdania z „który”

    „FBI twierdzi, że że gdy” – jedno „że” za dużo

    Super hitoria, dzieki za tekst! Wiele bym dał za jej wykształcenie:(

  4. Co przedstawia obrazek? Procesu chronił uzbrojony agent, czy to jakaś demonstracja procesowa albo okazanie dowodu?

  5. Odtworzenie sceny z aresztu.

    Błędy poprawione, dzięki!

Możliwość komentowania została wyłączona.