Francja się kurczy. Nagły coming out obywateli, którzy z chęcią zamieniliby miejscowy paszport na zagraniczny, szczególnie belgijski, szwajcarski, lub rosyjski, to dla Pałacu Elizejskiego prawdziwy ból głowy. W rzeczywistości jednak władze powinny być wdzięczne Gérardowi Depardieu, który nagle odkrył modny krój kozackich koszul, bo obecny kryzys pozwoli im się lepiej przygotować na przyszły rok, kiedy rozwód z Paryżem może niespodziewanie wziąć aż ćwierć miliona osób.

Nowa Kaledonia będzie głosować nad niepodległością. Z nadzieją, że nie dojdzie znowu do rozlewu krwi.

FLNKSMoże teraz aktor załatwi wsparcie wielkiej rosyjskiej demokracji dla kolegów walczących ze wstrętną francuską dyktaturą (Fot. Marc Koninckx/L’Ordre et la Morale)

W tłumie jest może kilkadziesiąt osób. Większość w głęboko naciągniętych kapturach, albo z chustami na twarzach, ale po rysach można dostrzec, że są dość młodzi i wywodzą się z tutejszej rdzennej ludności. Demonstranci skandują kilka haseł, najczęściej „Kanaky 2014!” – to połączenie nazwy, jaką miejscowi separatyści określają Nową Kaledonię i daty, kiedy najprawdopodobniej odbędzie się referendum niepodległościowe. Obiecane im przez Paryż po rebelii, która okazała się blamażem europejskich wojskowych.

Francuzi skolonizowali tutejsze wyspy w 1853 r. i wzorem Anglików zamienili swoje posiadłości w taką samą kolonię karną, jak położona 1400 km na zachód Australia. Do końca XIX w. trafiło tu kilkadziesiąt tysięcy skazańców, w tym wielu więźniów politycznych. Przywieźli ze sobą choroby zakaźne, które zdziesiątkowały miejscową ludność, a dzieła dopełnili całkowicie bezkarni w tych stronach handlarze niewolników – na początku XX w. Nową Kaledonię zamieszkiwało trzykrotnie mniej rdzennych mieszkańców, niż przed przybyciem Europejczyków. Niedobitków zamknięto w rezerwatach. Gdy w latach 60. odkryto, że znajduje się tu 25 proc. światowych zasobów niklu, wyspy – wówczas już o statusie francuskiego terytorium zamorskiego – zalała nowa fala imigrantów. Melanezyjczycy stali się mniejszością we własnym kraju. Emocje zaczęły się gotować, aż w końcu wykipiały w 1988 r.

Kilkudziesięciu separatystów z Socjalistycznego Frontu Wyzwolenia Narodowego Kanaków (Front de Libération Nationale Kanak et Socialiste, FLNKS) wzięło 27 europejskich zakładników i zażądało natychmiastowej niepodległości dla Nowej Kaledonii. Paryż odpowiedział, wysyłając na miejsce elitarny oddział komandosów. Akcja okazała się klapą. Żołnierze zgubili się w lesie i rozpoczęli natarcie z innych pozycji, niż było to ustalone, wsparcie lotnicze nadeszło zbyt późno, a zaalarmowani rebelianci zaczęli strzelać. Francuzi odpowiedzieli miotaczami ognia. Chociaż w ogólnym zamieszaniu zakładnikom udało się uciec, to w akcji zginęło dwóch komandosów, a ich koledzy krwawo zemścili się na porywaczach: jak wykazało późniejsze śledztwo, większość z 19 ofiar po ich stronie została zlikwidowana w stylu przypominającym egzekucje, a ich przywódcy specjalnie pozwolono wykrwawić się na śmierć. Dwa lata temu Mathieu Kassovitz, reżyser kultowego „La Haine”, nakręcił o tych wydarzeniach świetnie przyjęty przez krytykę film „L’Ordre et la Morale”:

Po tym kryzysie postanowiono, że między 2014 a 2018 rokiem Nowa Kaledonia będzie mogła zdecydować czy chce niepodległości. Separatyści urządzają więc demonstracje i prowadzą kampanię u podstaw, żeby przekonać wyborców do rozwodu z Paryżem. Jeżeli chodzi o Melanezyjczyków, to nie muszą się nawet specjalnie wysilać, żeby znaleźć argumenty.

Tylko 3 proc. wszystkich pracujących Kanaków zajmuje kierownicze stanowiska. Nie ma wśród nich inżynierów, prawników ani lekarzy, a z 300 zarejestrowanych położnych ledwie 6 wywodzi się z rdzennej ludności. Liceum kończy co dziesiąty Melanezyjczyk. Przodują za to w innych statystykach: w miejscowym więzieniu Camp-Est, gdzie 450 mężczyzn tłoczy się na przestrzeni przeznaczonej dla 200, prawie wszyscy osadzeni to Melanezyjczycy. 85 proc. z nich nie skończyło jeszcze trzydziestki. Młodzi Kanakowie borykają się z alkoholizmem i uzależnieniem od narkotyków, popełniają samobójstwa kilkakrotnie częściej, niż ich biali rówieśnicy.

Według raportu Rady Praw Człowieka ONZ sprzed dwóch lat, Melanezyjczycy mają najgorsze warunki lokalowe spośród wszystkich obywateli Nowej Kaledonii. W Numei, stolicy terytorium, 8 tys. z nich zamieszkuje w slumsach bez dostępu do elektryczności i bieżącej wody. Zatoka Tindu, w której tradycyjnie polowali na ryby i kraby, jest silnie zanieczyszczona przez pobliską hutę niklu, której toksyny zatruwają w dodatku dzielnicę Kanaków. Długość życia jest krótsza, niż u białych, a liczba zachorowań na raka wyższa. Wysłannik ONZ uważa, że rdzenni mieszkańcy są na Nowej Kaledonii poddawani ukrytej, ale konsekwentnej dyskryminacji.

Mimo poczucia krzywdy i wściekłości na Paryż, francuskie terytorium zamorskie najprawdopodobniej nie pójdzie własną drogą. Kanakowie stanowią niewiele ponad 40 proc. całej populacji, a przytłaczająca większość z nich zamieszkuje słabo rozwinięte Wyspy Lojalności i Prowincję Północną, gdzie wyegzekwowanie wyborczej karności będzie dla separatystów logistycznym wyzwaniem. Bogata i najgęściej zaludniona Prowincja Południowa, gdzie udział w wyborach jest zawsze wyraźnie wyższy, jest zdominowana przez zwolenników pozostawienia statusu quo. W poprzednim referendum niepodległościowym za pozostaniem przy Francji głosowało ponad 90 proc. z nich.

Dla zła wiadomość dla Gérarda Depardieu. Nouméa ma o wiele przyjaźniejszy emerytom klimat, niż Nowosybirsk.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

Jedna odpowiedź

Możliwość komentowania została wyłączona.