Carl Gustaf Mannerheim to dla Finów postać większa, niż dla Polaków Piłsudski. Były generał armii rosyjskiej, potem naczelny dowódca wojsk fińskich, de facto ojciec niepodległości kraju, jego jedyny marszałek, regent, a później także prezydent. Umiejętnie manewrował pomiędzy ZSRR, a III Rzeszą, po wojnie z własnej woli usunął się w cień, żeby nie ciążyć ojczyźnie w szukaniu nowego miejsca na politycznej mapie Europy. W plebiscycie sprzed kilku lat został przez rodaków uznany za najważniejszego Fina w historii.

Nic dziwnego, że Mannerheim jest bohaterem miejscowej popkultury. Pojawia się w książkach, serialach i piosenkach. Powstał komiks o jego przygodach podczas polowań na tygrysy. Swoim nazwiskiem firmuje nawet książkę kucharską.

W najnowszej odsłonie Mannerheimomanii, fińska telewizja publiczna YLE nakręciła o marszałku film biograficzny. Który z miejsca wywołał skandal. Bo wszystkie role grają czarni, a dialogi rozgrywają się w kiswahili. A czasem też po angielsku. Po fińsku nie pada ani słowo.

Marszałek FinlandiiKenijski Telley Savalas co prawda lizaka nie ma, ale za to łysina jak u prawdziwego Kojaka (Fot. Suomen Kuvalehti/YLE)

Kto, kiedy i jak wpadł na pomysł, żeby całą produkcję przenieść do Afryki Wschodniej, pozostanie pewnie na zawsze tajemnicą, bo już po premierze dzieło zamieniło się w typowy czeski film: nikt nic nie wie. Producent Erkko Lyuyutinen zapewnia, że motyw był dobroduszny – odbrązowić postać marszałka, pokazać go nie tylko jako bohatera o nieskazitelnym charakterze, ale właśnie jako ludzkiego i pełnego sprzeczności mężczyznę, bliższego dzisiejszej publiczności. Pominięcie głównych toposów historycznych, dalekie od fińskich krajobrazy i cechy fizyczne aktorów miały jeszcze bardziej obedrzeć główną postać z hurrapatriotycznej nadbudowy.

I tak, film opowiada nie o bohaterskich wyczynach na tej, czy innej wojnie (a Mannerheim zaliczył ich kilka, przeżywając wystarczająco wiele przygód, żeby obdarzyć nimi całą drużynę superwąsatych marszałków), tylko o perypetiach miłosnych polityka, szczególnie skomplikowanej relacji z żoną i jedną z kochanek. Scenariusz napisali Kenijczycy, całość nakręcono w okolicach Nairobi, reżyserował miejscowy fachowiec Gilbert Lukalia, a wszystkie role zagrali lokalni artyści. W główną postać wcielił się niejaki Telley Savalas (!) Otieno.

Wyszedł okrutny gniot:

O jakość produkcji trudno winić jej ekipę. „Marszałek Finlandii” został nakręcono w typowy dla Afryki Wschodniej sposób, kto choć raz miał okazję spędzić przynajmniej kilka tygodni w Kenii, Tanzanii, czy Ugandzie i pooglądać miejscową telewizję, ten wie, że przy tej torturze polskie autokary na trasie Amsterdam-Siedlce wydają się nadawać tylko Teatr Telewizji. To po prostu inna od europejskiej wrażliwość artystyczna i nacisk na szczególne elementy narracji, które mogą być trudne do przyswojenia dla nieprzyzwyczajonych. Poza tym, trzeba lokalnym filmowcom oddać honor, że w swoją pracę wkładają całe serce – podczas gdy w Stanach Zjednoczonych powstają takie produkcje jak „Black Dynamite”, w Ugandzie nakręcono w tym samym czasie słynne już dzieło „Who killed Captain Alex?”, tym mocniejsze, że robione na poważnie:

Do „Marszałka Finlandii” można więc mieć dużo poważniejsze zastrzeżenia, niż jego jakość. Na przykład, że sprawia wrażenie niezłego przekrętu finansowego – reżysera znaleziono tego samego dnia, kiedy rozpoczynały się zdjęcia, filmowanie trwało niecały tydzień, produkcja kosztował co prawda tylko 20 tys. euro, ale już „Making Off” rzekomo pięć razy tyle.

Ale nie. Finów oburzyły nie wszystkie powyższe powody, tylko właśnie kolor skóry aktorów. Tabloidy „Iltalehti” i „Ilta-Sanomat” oskarżyły ekipę, że szargają wizerunek bohatera narodowego, w internecie rozlała się fala rasistowskich komentarzy, a producenci zaczęli dostawać pogróżki od skrajnej prawicy.

Najwyraźniej mało kto pamięta, że Mannerheim przyszedł na świat w szwedzkiej rodzinie, większość życia spędził wśród Rosjan w czasach, gdy na Kremlu porozumiewano się często po francusku. W ciągu kariery nauczył się jeszcze niemieckiego, angielskiego i podstaw polskiego. Fiński już mu tak łatwo nie wchodził – podczas wojny musiał się porozumiewać z żołnierzami… za pomocą tłumacza.

Taka prawda. Czarno na białym.

No. Ale polskiego (i fińskiego) czytelnika to nie interesuje.

PS W czasie, w którym rozgrywa się akcja filmu, Mannerheim był przez dwa lata dowódcą 13 Włodzimierskiego Pułku Ułanów. Niestety, w kenijskiej produkcji ten wątek się nie przewija, więc nie dowiemy się, jak w kiswahili mówi się „Mińsk Mazowiecki”.

10 odpowiedzi

  1. A może to miała być parodia outcourcingu w stylu „Yes-menów”? Jeśli tak to bardzo udana…

  2. Nie sądzę, że parodia. Po tym, co czytałem, skłaniam się do wersji, że ktoś faktycznie chciał wycisnąć dla siebie trochę publicznych pieniędzy. A szkoda, bo sam pomysł rewelacyjny, ale po takim wykonaniu już spalony.

  3. Bardzo bardzo chcę zobaczyć kto zabił kapitana Aleksa.

  4. Carl Gustaf Mannerheim, co zresztą sugerują i imiona i nazwisko, nie ma w sobie ani kropli fińskiej krwi !!! Pochodzi z rodziny fińskich Szwedów i dodatkowo ma też szkockie korzenie. MANNERHEIM NAUCZYŁ SIĘ FIŃSKIEGO DOPIERO POD KONIEC ŻYCIA i nie władał nim biegle. **W czasie fińskiej wojny domowej mówił do fińskich towarzyszy przez tłumacza !!!!** Większość życia spędził jako oficer Armii Rosyjskiej (Finlandia należała do Rosji wtedy), a na pytanie zadane mu w Rosji „Kim jesteś?” Odpowiadał: „Jestem Rosjaninem ze szwedzkiej rodziny.” Czyli Mannerheim ani nie mówił po fińsku, ani nie miał fińskiego pochodzenia.**MANNERHEIM PRAWDOPODOBNIE MÓWIŁ LEPIEJ PO POLSKU NIŻ PO FIŃSKU !!!** Posługiwał się: szwedzkim- jako językiem ojczystym, rosyjskim- jako językiem urzędowym w Finlandii, francuskim, niemieckim, angielskim, portugalskim, polskim i pod koniec życia- fińskim, a nawet rozumiał trochę język chiński ze względu na pracę w Armii Rosyjskiej i operowanie w tamtych rejonach.

  5. ?

    „Najwyraźniej mało kto pamięta, że Mannerheim przyszedł na świat w szwedzkiej rodzinie, większość życia spędził wśród Rosjan w czasach, gdy na Kremlu porozumiewano się często po francusku. W ciągu kariery nauczył się jeszcze niemieckiego, angielskiego i podstaw polskiego. Fiński już mu tak łatwo nie wchodził – podczas wojny musiał się porozumiewać z żołnierzami… za pomocą tłumacza.”

  6. podejrzewam, że dlatego:

    „Ale nie. Finów oburzyły nie wszystkie powyższe powody, tylko właśnie kolor skóry aktorów. Tabloidy “Iltalehti” i “Ilta-Sanomat” oskarżyły ekipę, że szargają wizerunek bohatera narodowego, w internecie rozlała się fala rasistowskich komentarzy, a producenci zaczęli dostawać pogróżki od skrajnej prawicy.”

Możliwość komentowania została wyłączona.