Nawab miał 17 lat, Mohammad 13, a siostry Khorshid i Parwana: odpowiednio 14 i 8. W sobotę zabiła ich bomba. Zamachowiec wysadził się przed kwaterą główną Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa, struktury koordynującej działania NATO w Afganistanie. Dzieci z całego Kabulu zbierają się tam codziennie, sprzedając obcokrajowcom przekąski, napoje i drobne pamiątki – ubogim rodzinom do przeżycia przyda się każdy grosz. W ten weekend, wiele z nich zapewne liczyło na dobry utarg: w siedzibie misji obchodzono z pompą rocznicę śmierci Ahmada Szaha Massuda, legendarnego dowódcy wojskowego i przeciwnika talibów, zabitego przez zamachowców z al-Kaidy zaledwie 2 dni przed atakami z 11 września.

Samobójca uderzył nie tylko w rodziny zabitych dzieci, ale także w nowy jak na Afganistan, ale szybko się tam rozwijający sport. Nawab i Khorshid byli bowiem popularnymi instruktorami deskorolki, a Mohammad i Parwana ich zdolnymi podopiecznymi.

SkateistanZa kilka lat na X Games (Fot. Michal Hvorecky/Flickr)

Afganistan to jeden z najmłodszych krajów świata – 70 proc. mieszkańców ma tu mniej, niż 25 lat. W normalnych okolicznościach, zapewne wymusiłoby to infrastrukturę zorientowaną na młodzież: szkoły, dyskoteki, orliki, kina z filmami dla dzieci itd. Ale okoliczności są jak najdalsze od „normalnych”. Za rządów talibów zabronione było słuchanie muzyki, oglądanie telewizji, czy puszczanie latawców, dziewczętom odebrano prawo do edukacji, oraz uprawiania sportu. Wielu Afgańczyków do dziś uważa, że słusznie. Kilkadziesiąt lat wojny domowej obróciło ogólnodostępne obiekty sportowe w kupę gruzu – zbudowany jeszcze przez Rosjan, olimpijskich rozmiarów basen na wzgórzu Bibi Mahru stoi pusty, a ciekawskich może tam przyciągać o najwyżej wieża do skoków, która była miejscem publicznych egzekucji.

Dlatego to, że w Kabulu pół tysiąca dzieci – chłopców i dziewczynek – regularnie jeździ na deskorolce, to dowód, że życie jest bardziej nieprzewidywalne, niż fikcja.

W 2007 r., Australijczyk Oliver Percovich usłyszał od swojej byłej dziewczyny, że kiedy w chwilach wolnych od pracy w organizacji humanitarnej w Afganistanie jeździ na deskorolce i nie może się opędzić od zafascynowanych dzieciaków, nie miał wątpliwości, co robić. Niedługo później był już na miejscu z trzema deckami w plecaku. Zajawka w Kabulu niczym się nie różni od tej w Venice, czy Łodzi, więc jak tylko lokalnym nastolatkom zaczęły wychodzić pierwsze ollie w wysuszonej fontannie w centrum miasta, na miejsce szybko zaczęli ściągać ich znajomi. Percovich nie mógł już tak po prostu wyjechać.

Dziś, Skateistan to jedna z najważniejszych w kraju organizacji pozarządowych zajmujących się dziećmi. Jej logiem jest skejter, trikiem łamiący kałasznikowa na pół. Percovich i spółka wybudowali własny skatepark – największy kryty obiekt sportowy w Afganistanie – gdzie młodzież może uczyć się jeżdżenia na desce przez sześć dni w tygodniu. Do sierot w domach dziecka, ekipa dojeżdża. Instruktorami są sami Afgańczycy, byli podopieczni Australijczyka. Podczas, gdy na tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Londynie narodowe barwy reprezentowała zaledwie jedna kobieta – sprinterka Tahmina Kohistani – deskorolka niespodziewanie stała się najliczniejszym sportem kobiecym w kraju.

Organizacja jest finansowana z grantów, oraz wpłat od osób prywatnych. Niektóre firmy, jak Fallen, wypuszczają produkty firmowane marką „Skateistan”, z których dochód jest przeznaczony na dzieciaki z Kabulu. Produkty od sponsorów, np. deski, buty, czy ochraniacze, dostarczane są z pomocą zaprzyjaźnionych ambasad, bo Afganistan nie ma działającej poczty. Dzięki staraniom przyjaciół, fenomen trafił też do mediów, o nastoletnich skejterach z Kabulu powstał świetny film dokumentalny:

Niestety, brzydka rzeczywistość dopada wszystkich, bez względu na wszystko, także wiek. W sobotnim ataku, oprócz nastolatków ze Skateistanu, zginęła także dwójka innych dzieci.

Zamachowiec, który odebrał im życie, miał 16 lat.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

2 odpowiedzi

  1. Tak, widziałem wcześniej tamten materiał – pierwsze zdjęcie śmigało często na fejsie.

    Pointą bym tego nie nazwał – inne dzieci dalej jeżdżą, program się rozwija i eksportuje do Pakistanu (i chyba Bangladeszu). Ale to bardzo ciężkie przypomnienie, że deskorolka w Afganistanie to odskocznia od codzienności, a nie reguła. Która, jest niestety, jaka jest.

Możliwość komentowania została wyłączona.